Magazyn portowy

Widząc, że w końcu jej krzyki odniosły skutek dziewczyna nabrała nieco pewności siebie. Odwróciła się tak, by móc obserwować kątem oka elfkę.
-Może sobie wyjaśnijcie sytuację zamiast prać się po pyskach i nie tylko? Coście za jedni w ogóle? Że elfka nie jest lothariańską zabawką no posyłki to już wiem, bo atakowała przeklętych gwardzistów razem z nami. A ty, psowaty?-

Psowaty? Próbuj dalej chł... - lykon zamilkł, gdy ujrzał parkę "mucha nie siada" cycuszków, z wrażenia otworzył pysk przez co jęzor wypadł mu na wierzch.
- ...dziewczę. - oblizał się po czym zamknął paszczę, nie podnosząc wzroku mówił dalej.
- Ja? Ja jestem spokojnym wędrowcem... ci z gwardii kiedy ich ostatnio widziałem nosili różne takie fikuśne ubranka. To już nie Lotharis czy może wy urodziłyście się wczoraj?

Morte przyjęła wyczekującą postawę. Mimo, iż cały pojedynek sprawiał jej fraję, była zdecydowana go zakończyć, zwłaszcza, że miała do uratowania kilku mało rozgarniętych kompanów. Pozwoliła Neoli działać i zauważywszy sposób patrzenia lykona, przygotowała w zanadrzu pewien plan.

"No cóż, psowaty czy nie, facet zawsze się zachowa jak facet" skwitowała w myślach dziewczyna. Wzruszyła niby od niechcenia ramionami.
-Tak się składa, że do Lotharis przybyłam właśnie wczoraj z Ferronu i nie mnie oceniać po wyglądzie kto swój a kto z przeklętej Gwardii. Więc grzecznie pytam coś ty za jeden i czemu wdaliście się w bójkę?- powiedziała poprawiając ułożenie kamizelki, którą miała na sobie.

- Hem... Ferron powiadasz... A co ty z tych Chochlików czy jak ich tam zwą jesteś? - lykon oblizał się raz jeszcze, a potem z trudem odrywając wzrok kontynuował poszukiwania swojej broni. Gdy w końcu ją znalazł, podniósł i spróbował strząsnąć błoto z ostrza, okazało się to trudniejsze niż myślał więc zaczął wycierać miecz w swoją opończę.

- Więc... powodzenia!- Uprzednio klepnąwszy ją w ramię, powiedziała chichocząc do Neoli. Następnie obróciła się na pięcie by móc udać się w stronę koszar.

Ostatnio zmieniony przez Zębacz dnia Czw 16:37, 06 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz

-Hej! Zaczekaj!- zawołała za uciekającą elfką. Niestety nie odniosło to żadnego skutku. Odwróciła się ponownie w stronę psowatego.
-Niech ją Mroczne Smyracze porwą. Już drugi raz zwiewa. Poprzednio zostawiła nas na pastwę gwardzistów ze straży miejskiej.-- podrapała się po bliźnie na policzku.
-A jeśli jestem z, jak to nazwałeś, Chochlików?- spytała.

Lykon podniósł wzrok, by spojrzeć na odchodzącą elfkę - Elfy... - parsknął i przeniósł swój wzrok na twarz dziewczyny, ogromnym wysiłkiem woli powstrzymał się przed opuszczeniem wzroku.
- Ano nic szczególnego... jeżeli jesteś od nich, to zaprowadź mnie do swojego dowódcy, przełożonego, kogoś... ważniejszego. - dokończył czyszczenie miecza i schował go do pochwy.

-Nie wiem, gdzie jest teraz pan de Cailles. - powiedziała wzruszając ramionami. -Wysłał nas z misją przywitania się ze gwardią. Niestety misja się nie powiodła i mój towarzysz został wtrącony do lochu w wyniku nieporozumienia.- dodała wyjaśniająco. -Jeśli też należysz do Diabłów to może przyłączysz się do mnie i uratujemy mu tyłek, a potem poszukamy szefa?

- Pan De co? - lykon przechylił głowę - Ech... mogą być i Diabły dziewczyno. Zanim się w coś wpakuję wolałbym poznać szczegóły i najlepiej usłyszeć je od kogoś ważniejszego... - wyprostował się i zmrużył oczy.
- Więc najpierw poszukajmy twojego, jak go nazwałaś, szefa, a potem zastanowimy się czy w ogóle warto ratować tego... towarzysza. Skoro dał się pojmać gwardii, to wojownik z niego marny...

Skoro nikt nie kwapił się do efektywnego zatrzymania jej, elfka bez przeszkód zniknęła w alejce prowadzącej ku koszarom gwardii.

Machnęła ręką zniecierpliwiona.
-Szczegóły są takie, że wina leży po stronie Gwardii. Ważka został pojmany przez ich przeważające siły w zamian za puszczenie mnie wolno.- powiedziała. -Jeśli chcesz szukać kocura to radzę się pospieszyć. Wolałabym najpierw uwolnić Ważkę, więc jeśli nie chcesz iść ze mną...- nie dokończyła i odwróciła się w stronę centrum miasteczka jakby chciała podążyć za elfką.

- Kocur? Ten "Dekajel", to kocur? Słuchasz rozkazów... kota dziewczyno? Chcesz ratować "Ważkę"? Nie uderzyłaś się w głowę o jeden raz za dużo? - lykon wytrzeszczył oczy na wszelki wypadek opuścił dłoń na rękojeść miecza, ze świrami nigdy nic nie wiadomo.

Przeczesała palcami włosy.
-Może i masz rację. Pewnie jestem niespełna rozumu, skoro właśnie rozmawiam z psem. No to cześć.- powiedziała i ruszyła szybkim krokiem w stronę koszar.

- Elfie suki, ludzkie suki... dobrze, że jeszcze sidańskich nie spotkałem... - mruknął do siebie i pokręcił głową. Poprawił na sobie płaszcz i ruszył do karczmy Ahada, może ten pchlarz będzie wiedział co to za banda świrów się tu zagnieździła.